środa, 28 maja 2014

5. „God damn youre beautiful to me, You're Everything…”



5. „God damn youre beautiful to me, You're Everything…”
Po około piętnastu minutach byłem w domu. Otwarłem kluczem drzwi i wszedłem do środka. W pomieszczeniu roznosił się wspaniały zapach.
-Hej, wróciłem ! – krzyknąłem, rozbierając się.
-Hej, jestem na górze ! – usłyszałem głos Janny.
Wszedłem po schodach do pokoju. Za plecami chowałem bukiet.
-Zrobiłam obiado-kolację – powiedziała, kiedy mnie zobaczyła. –Czekałam na ciebie.
-Dzięki – odparłem i zza pleców wyłoniłem bukiet. –To dla ciebie…
Janna była zaskoczona. Przyjęła kwiaty i spytała:
-Z jakiej to okazji ?
-Z żadnej, tak po prostu chciałem zrobić ci przyjemność – uśmiechnąłem się
-I zrobiłeś – odwzajemniła uśmiech i cmoknęła mnie w policzek. –Są piękne ! I jeszcze w kształcie serca ! – powąchała je. –I pięknie pachną…Wstawie je do wazonu, a ty myj ręce i chodź na dół.
Minęła mnie, a ja poszedłem do łazienki. Umyłem ręce, a później poszedłem za węchem. Udałem się do jadalni, gdzie czekał na mnie zastawiony stół. Usiadłem na krześle i poczekałem jak Janna przyniosła wazę z zupą. Najpierw nalałem jej na talerz, a potem sobie.
-Smacznego – pożyczyliśmy sobie nawzajem z uśmiechem.
Zacząłem pałaszować zupę. Bardzo mi smakowała, zresztą tak samo i drugie danie, które pojawiło się po płynnej potrawie.
-Jutro z chłopakami mam bankiet z okazji jakieś akcji charytatywnej, w której braliśmy udział, idziesz ze mną ? – zapytałem.
-Jasne – uśmiechnęła się.
-Zaczyna się o dwudziestej. Niestety jutro muszę iść do studia, ale postaram się być około siedemnastej w domu, żebyśmy się wyrobili.
Po obiedzie zadeklarowałem, że pozmywam. Janna w tym czasie odpoczywała w salonie oglądając jakiś serial.
Szybko uporałem się z naczyniami, bo część włożyłem do zmywarki. Kocham to urządzenie ! Potem poszedłem do salonu i usiadłem obok Janny, obejmując ją ramieniem. Po chwili wstała.
-Gdzie idziesz ? – spytałem, patrząc na nią.
-Zobaczysz – uśmiechnęła się.
Nie minęły dwie minuty, a ona wróciła z dwoma kieliszkami i dobrym winem.
-Tak mnie dziś naszła ochota na to wino, więc kupiłam butelkę. Otworzysz ? – wręczyła mi butelkę oraz korkociąg.
Jak to facet, szybko uporałem się z korkiem i rozlałem trunek do kieliszków. Natomiast ona zapaliła kilka świec, stojących jako dekoracja. Patrząc na etykietę wina odnalazłem w pamięci moment, gdy je piłem.
-To nasze wino ! Piliśmy je na pierwszej randce – zaśmiałem się.
-Tak, to prawda – na jej twarzy pojawił się uśmiech. –Nie zapomnę tego smaku… - zamknęła oczy, rozkoszując się trunkiem. –Pamiętam pierwszą randkę, jak zawiozłeś mnie swoim pierwszym samochodem nad klif, siedzieliśmy na piasku, było ciemno, świeciły gwiazdy i słychać było szum morza, a ty wyciągnąłeś to wino z bagażnika i piliśmy z gwintu, bo zapomniałeś kieliszków – wybuchnęła śmiechem.
-No co ? Nawet nie wiesz jaki byłem zestresowany haha – śmiałem się razem z nią.
Uwielbiam tą melodię głosu, kiedy się śmieje.
-Wiesz, poczekaj chwilę – wstałem z kanapy i pobiegłem do mojego mini studia.
Tam otworzyłem szafkę z różnymi płytami. Przeleciałem palcem po tytułach i wziąłem tą, którą potrzebowałem. Szybko zszedłem na dół i włożyłem płytkę do wieży cd. Janna patrzyła na mnie zaciekawiona. Ustawiłem piosenkę, która mnie interesowała.
-A to pamiętasz ? – spytałem, kiedy po salonie zaczęły roznosić się pierwsze dźwięki piosenki.
-To  „God, damnyou’re beautiful” ! – jej kąciki ust poszły w górę.
-Tak. Zatańczymy ? – spytałem, wyciągając do niej dłoń.
-Jasne.
Z racji tego, że jest to wolna piosenka, dziewczyna zawiesiła swoje ręce na mojej szyi, a ja swoje położyłem na jej tali.
-To ta piosenka, kiedy po raz pierwszy tańczyliśmy razem na urodzinach Erika, a po raz drugi, kiedy… - szepnęła.
-…powiedziałem, że cię kocham… - również szeptałem. –God damn youre beautiful to me, You're Everything, Yeah that's beautiful… - zaśpiewałem z wokalistą do jej ucha.
Potem spojrzałem w jej brązowe oczy, które się zaszkliły. Szybko spuściła swój wzrok. Ja natomiast dłonią podniosłem jej podbródek. Stojąc tak w blasku świec, byliśmy bardzo blisko siebie. Nie wiedziałem, co robić, bo już dawno tak nie było romantycznie, jak dzisiaj.
Nagle poczułem jakiś impuls i zwyczajnie ją pocałowałem. Nasze usta złączyły się, znów iskrzącej, miłości. Poczułem zdziwienie i zawahanie Janny, ale po chwili odwzajemniła pocałunek. Staliśmy tak, jak gdyby czas się zatrzymał i nic więcej się nie liczyło.
Moje serce tak mocno zaczęło bić, że chwilami czułem jakby było w gardle i szumiało mi w głowie.
Po chwili dziewczyna ściągnęła moją koszulę, który wylądował gdzieś w kącie. Nie pozostałem jej dłużny. Następnie udało nam się, nie wiem jak, nie pytajcie, wspiąć po schodach do pokoju, a tam…sami się domyślcie. Reszta to moja słodka tajemnica…




środa, 16 kwietnia 2014

4. Turn Off The Sound.



4. Turn Off The Sound.
Obudził mnie alarm, który zwiastował, że czas  wstać do pracy. Wyłączyłem go leniwą ręką. Do oczu docierały promienie słoneczne, przedzierające się przez okno. Powoli otworzyłem oczy, by przyzwyczaiły się do światła.
W moich objęciach dalej spała Janna. Powoli oswobodziłem się od niej, wziąłem czyste rzeczy i poszedłem do łazienki. Umyłem się, ogoliłem i przebrałem. Kiedy wyszedłem z łazienki, Janna jeszcze spała. Zszedłem do kuchni i zrobiłem śniadanie, składające się z kanapek z dżemem brzoskwiniowym i kawy. Zjadłem dwie, a resztę zostawiłem Jannie w lodówce. Tym razem napisałem kartkę, że idę do studia i przypiąłem ją magnesem, obok naszego zdjęcia, na lodówce. Następnie wyszedłem z domu, i wsiadłem do samochodu, wcześniej zamykając mieszkanie. Włożyłem kluczyki do stacyjki i odjechałem. Była równa ósma, a już zaczynało doskwierać słońce.
Kilkanaście minut później byłem na miejscu. Studio było już otwarte, co oznaczało, że w środku są chłopaki. Przechodząc przez kuchnie na stoliku zobaczyłem talerz i plastikowe pudełko z przyklejoną kartką ‘TRUSKAWKA”, w którym znajdowały się dwie drożdżówki. Obok, pod kawałkiem talerza leżała zgięta kartka, a na niej napis „DANNY”. Wziąłem ją, otworzyłem i przeczytałem:
„Obie drożdżówki są w truskawkami na sto procent. Kazałam sprzedawczyni podpisać pudełko i dać je tylko do tego. Są dwie, bo jedna za wczoraj. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że już nie będziesz się na mnie gniewać.
Jessica”.
Nie wiedziałem, co mam zrobić. Pozostało mi tylko zjeść, podziękować i przeprosić. Tak też zrobiłem. Kiedy zjadłem pyszne i świeże placki poszedłem do saloniku. Chłopaków tam nie było. Przy biurku siedziała dziewczyna i wykonywała nową czynność.
-Przepraszam za wczoraj, że tak nakrzyczałem na ciebie…Poniosło mnie…Dziękuję za dzisiejsze pyszne drugie śniadanie – uśmiechnąłem się.
-Przeprosiny przyjęte i nie ma za co dziękować – uśmiechnęła się. –Chcesz kawy ?
-Jeśli możesz… - popatrzyłem na nią błagalnie.
-Jasne – uśmiechnęła się.
Poszukałem jeszcze chłopaków i przeprosiłem ich za moje zachowanie. Na szczęście są moimi najlepszymi przyjaciółmi, więc przyjęli przeprosiny. Następnie poszedłem do swojego studia i włączyłem komputer. Dziś miałem zamiar dokończyć to, co zacząłem wczoraj. Po chwili Jessica przyniosła mi kawę. Ale nie było mi dane jej wypić…Kiedy szła, by położyć kubek na biurku, potknęła się o moje rzeczy i kubek wraz z gorącym napojem wylądował na moim podkoszulku. Na szczęście tylko na nim…
-Ała ! – krzyknąłem z bólu i odskoczyłem.
Szybko ściągnąłem t-shirt i rzuciłem go na fotel.
-Jejku ! Przepraszam ! – Jessica stała w miejscu z dłonią na ustach i oczami jak pięciozłotówki. –Przyniosę zimne okłady !
Za nim zdążyłem powiedzieć „nie trzeba” jej już nie było.
Mogę powiedzieć, że się nie poparzyłem. Przynajmniej nie aż tak bardzo, by było to okropne. Czułem ból na brzuchu, ale z każdą chwilą był coraz mniejszy.
Nim się obejrzałem, Jessica wbiegła do pokoju z mokrym ręcznikiem i szybko przyłożyła go w poparzone miejsce.
-Proszę, nie gniewaj się ! Potknęłam się i to przez to ! Przepraszam ! – tłumaczyła się szybko i nie dawała mi dość do słowa, bym nie zaczął krzyczeć.
-Jessica ! – w końcu się odezwałem.
Przytrzymałem ręcznik, który ona cały czas przykładała mi po całej klatce. Byliśmy naprawdę blisko. Dziewczyna zamarła. Była jak słup soli. Tylko patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami i czekała jak nakrzyczę na nią.
Stwierdziłem, że nie będę się na nią wydzierać. Moja wina, bo zostawiłem swoje rzeczy na środku pomieszczenia. Poza tym, faktycznie muszę zmienić swój stosunek do innych…
-Nic się nie stało. Trochę bolało, ale już przeszło – powiedziałem.
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Nie będziesz krzyczał ? – spytała.
-Nie – uśmiechnąłem się do niej. –Nie przejmuj się tym i zrób mi drugą kawę – podałem jej kubek, który leżał na biurku prawie pusty.
Kiwnęła głową i powiedziała:
-A, chciałam ci jeszcze przekazać, że jutro o dwudziestej będzie bankiet z okazji akcji charytatywnej, w której braliście udział i jesteście zaproszeni z osobą towarzyszącą – uśmiechnęła się. –Zaraz przyniosę zaproszenie.
-Mhm, dzięki.
Jessica wyszła, a ja w tym czasie założyłem brudną koszulkę, choć mokrą i zimną. Posprzątałem waląca się rzeczy i wziąłem się do pracy. To na razie była tajemnica, więc zamknąłem się w pomieszczeniu, które było specjalnie wyłożone materiałem wyciszającym dźwięk. Tam przećwiczyłem kilka razy piosenkę wraz z melodią. Zmieniłem to, co nie pasowało, a w tym czasie na biurku pojawiła się nowa kawa i zaproszenie na bankiet. Przeczytałem je, oglądnąłem i wróciłem do pracy.
Tytuł piosenki to „Turn Off The Sound”, a tekst wyglądał tak:
Can someone please turn off the sound
Can someone please turn off the sound

I've been crying
Since you left this morning
Tear drops on your bed low
Where I still feel your blossom
Laying down on the ground
Long for silence in my head
Falling flat so profound

Can someone please turn off the sound
Can someone please turn off the sound
Can someone please turn off the sound

Somewhere somehow
I know you still love me
Deep inside of your heart
Please don't deny this one love
Take me there to the place
Where there's no more tears and pain
See the world spin around

Can someone please turn off the sound
Can someone please turn off the sound
Can someone please turn off the sound

Take, take, take me away
I gotta get out of here
Need, need, need to re raise
The quiet and disappear
Lay down on the ground
Keep falling so profound
Can somebody please t-t-turn of the
Sound, sound, sound, sound, sound
Turn it off
Sound, sound, sound
Turn it off

Turn off the sound (turn it off, turn it off )
Can someone please turn off the sound (oh yeah)
Can someone please turn off the sound (turn it off, turn off the sound)
Can someone please turn off the sound (turn off the sound, turn it off, turn it off, turn it off)
Can someone please turn off the sound (turn it off)

Can someone please turn off the sound
Can someone please turn off the sound
Can someone please turn off the sound.
Myślę, że fanom się spodoba. Trochę oparłem się na własnym życiu, na ostatnich wydarzeniach.
Nagrywałem piosenkę i w między czasie piłem kawę. Wszystko zajęło mi dobre kilka godzin, ale efekt był zachwycający. Nie to, że się chwalę czy coś, ale myślę, że to spory i dobry kawałek roboty.
Tak bardzo wciągnąłem się w moją pasje, że nie zauważyłem, że jest już popołudnie i czas zbierać się do domu. Z pracy wyrwali mnie chłopaki.
-Młody, zbieraj się – w drzwiach stanął Matte.
-Okay, doprowadzę do porządku wszystkie rzeczy i idę – odpowiedziałem.
Zapisałem wszystko, co miałem otwarte i zamknąłem system. Zabrałem swoje rzeczy i razem z chłopakami wyszedłem ze studia. Pożegnałem się ze wszystkimi, wsiadłem w samochód i pojechałem do domu. Pomyślałem sobie, że wpadnę jeszcze do kwiaciarni i kupię bukiet róż dla Janny. Teraz, kiedy się pogodziliśmy, chcę, żeby było jak najlepiej i nie chcę tego zepsuć.
Chwilę potem dojechałem na najbliższej kwiaciarni. Kiedy wchodziłem usłyszałem dźwięk dzwoneczków zawieszonych u góry na framudze drzwi.
-Dzień dobry – przywitałem się i podszedłem do młodej kwiaciarki.
-Dzień dobry – przywitała mnie uśmiechem. –W czym mogę pomóc ?
-Chciałbym kupić bukiet czerwonych róż.
-Dobrze, a na jaką okazję, jeśli można spytać ? Wtedy będę mogła zaproponować coś fajnego.
-Właściwie to…nie ma żadnej okazji. Tak po prostu, dla dziewczyny – uśmiechnąłem się.
-To może w kształcie serca ?
-Świetny pomysł ! Taki poproszę !
Dziewczyna zaśmiała się i wzięła się do pracy. Wzięła najładniejsze róże jakie miała i zaczęła je układać w kształt serca. Zajęło jej to pięć minut.
-Proszę – wręczyła mi go.


Zapłaciłem za bukiet pożegnałem się i wyszedłem, słysząc ten sam dźwięk dzwoneczków, co przedtem. 
~~~~~~ 
Powrót ? Może, zależy od Was :) Teraz będę mieć więcej czasu (po maturach) to czemu nie. Ale..zostawcie po sobie jakiś ślad, żebym wiedziała, czy KTOKOLWIEK to czyta...
Jeśli zostawicie komentarz, to myślę, że powrót aktualny :)