poniedziałek, 5 sierpnia 2013

1. Nowa sekretarka



1.
Próbowałem stworzyć jakąś nową piosenkę w naszym studiu, ale szło mi to opornie. Nie mogłem znaleźć odpowiedniej cząstki dźwięku, która by pasowała do reszty. Już nie wspomnę o słowach.
Pracuje nad tą piosenkę już tydzień i nie mogę sobie poradzić. To wszystko przez moje samopoczucie. W zasadzie czuję się tak samo od pół roku. Ten Danny Saucedo, który był wesoły i zadowolony z każdej chwili życia, gdzieś zniknął, zaszył się w jakiś kącie i nie chce wyjść z powrotem. Zmieniłem się dzięki wydarzeniom z przed pół roku. Związek z Janną już nie jest taki jak był i być powinien. Kłócimy się niemal codziennie. Wszystko mnie drażni i nie mogę z nikim się porozumieć.
Wiem, że to, co zrobiłem było błędem, ale to było przelotne i już nie wróci. Skończyłem z tamtym i chciałem być dalej z Janną, bo ją kocham, a mimo to bardziej się od siebie odsuwamy niż naprawiamy naszą linę, która nas łączy. Ona mi wybaczyła, ale czuję, że niecałkowicie. Przynajmniej na tyle, by wszystko było w porządku.
-Danny, nowa sekretarka przyszła. Chcę ci ją przedstawić – z przemyśleń wyrwał mnie Mattias.
Obróciłem się na krześle do niego. Za Matte'm stała dziewczyna średniego wzrostu. Miała niebieskie oczy i długie, do łopatek kasztanowe włosy, które przy końcach były pofalowane. Ubrana była w białą bluzeczkę i czarną spódniczkę oraz buty na delikatnym obcasie.
-To Jessica – zwrócił się do mnie. –A to Danny – powiedział do niej.
Wstałem i podaliśmy sobie ręce.
-Tu jest kawałek studia Daniela – wskazał na pomieszczenie, w którym byliśmy.
Dziewczyna rozejrzała się, a potem poszli dalej. Ja natomiast wróciłem do pracy.
Godzinę później Matte poprosił mnie, abym przyszedł do salonu. Tam już mieściło się biurko, krzesło i regał, gdzie dziewczyna miała pracować. Dziewczyna siedziała na fotelu, a nasza trójka weszła do kuchni.
-Myślę, że się nadaje – powiedział Matte, zamykając drzwi. –Preferencje ma dobre, spokojna i miała. Co wy o niej sądzicie ?
-Spoko babka – odezwał się Erik i uśmiechem faceta, który chciałby ją poderwać.
-Erik, pytam poważnie... – skomentował to Matte.
-No mówię całkiem serio. Możemy ją zatrudnić.
-Jestem za – odezwałem się.
-To super ! – krzyknął zadowolony Matte. –Przeprowadziłem z nią rozmowę, a teraz dam jej umowę. Dajmy jej tydzień czasu jako okres próbny i jak się sprawdzi to ją zatrudnimy na stałe.
Wszyscy się zgodziliśmy. Razem z Erikiem czekaliśmy w kuchni. Po upływie piętnastu minut weszliśmy do naszego małego saloniku.
-To witamy nową sekretarkę E.M.D. – powiedział Matte z uśmiechem i uścisnął jej dłoń.
Ja i Erik zrobiliśmy to samo.
-Chcesz zacząć teraz pracę czy od jutra ? – spytał Matte, który był koordynatorem tego całego pomysłu z sekretarką.
-Mogę teraz – uśmiechnęła się.
Chłopak dał jej stertę umów na nasze koncerty. Te które były i te, które miały być. Kazał jej posegregować od najstarszych do przyszłych i powkładać do przeźroczystych folii i do segregatorów z danym rokiem naszej działalności.
Reszta dnia minęła tak samo jak ta poprzednia. Około godziny trzeciej zapisałem wszystko to, co zrobiłem, zamknąłem system komputera i wyszedłem do salonu. Zerknąłem na biurko Jessicy. Walało się tam strasznie dużo papierów, na parapecie było kilka pootwieranych czarnych segregatorów na różnych stronach.
Do mnie zaraz dołączył Matte i Erik.
-Jessica, my kończymy pracę o tej porze, więc chyba to na dziś koniec – powiedział Erik i uśmiechnął się do niej.
-Aaa…to już ta godzina ? – zdziwiła się, zerkając na nasz duży zegarek na ścianie, bez obudowy. –A te papiery mogą ta zostać ? Bo część mam już posegregowaną – spytała.
-Jasne – odezwał się Matte.
Wszyscy zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy. Matte zamknął studio. Pożegnałem się i szybko wyszedłem schodami do góry, bo przecież nasze studio było w piwnicy. Wyszedłem przez bramę i udałem się z stronę swojego samochodu. Było lato, a więc słońce dało o sobie znać. O ile w studio była klimatyzacja, to na dworze niestety nie. Było upalnie, promienie słoneczne docierały wszędzie, gdzie się dało, gdzie tylko mogły. Wyjąłem kluczyki z tylnej kieszeni spodni, otworzyłem auto i wsiadłem. Włożyłem kluczyki do stacyjki i ruszyłem w stronę domu. Mijałem kamienice, sklepy i ludzi, którzy gdzieś zmierzali i spieszyli się.
Kilkanaście minut później byłem pod domem. Zaparkowałem i wysiadłem. Otworzyłem bramkę i przeszedłem chodniczkiem z płytek aż pod same drzwi. Otworzyłem dom kluczem i wszedłem.
-Cześć! – dobiegł do mnie głos Janny, gdzieś z górnej części domu.
-Hej ! – odpowiedziałem jej.
Zawsze na pozór wszystko wyglądało dobrze, ale wiedziałem, że za chwilę rozpęta się burza, a potem tornado.
Rozebrałem się i zobaczyłem schodzącą Janne po schodach.
-Kupiłeś to, o co cię prosiłam ? – spytała, stając przy końcu ostatniego schodka.
O kurczę, zapomniałem jechać do sklepu…No i wojna gotowa.
-Nie, zapomniałem pojechać. Przepraszam, ale cały dzień próbowałem coś zrobić z tą piosenkę, z którą się męczę tyle czasu – odpowiedziałem spokojnie, idąc do kuchni.
-Ale mówiłam ci o tym wczoraj, dziś ci przypomniałam sms’em, czy tak trudno było o tym pamiętać ? – poszła za mną.
Sięgnąłem do kieszeni po telefon. Faktycznie miałem nieodebraną wiadomość.
-Przepraszam, byłem tak zajęty, że nawet na telefon nie patrzyłem… - próbowałem uniknąć kłótni.
-Ty zawsze jesteś zajęty i to od dobrych kilku miesięcy…Zawsze znajdziesz jakieś wytłumaczenie i wymigasz się od tego, o co cię prosiłam.
-Przecież tyle razy ci mówiłem, że mam problem z weną, a menager mnie ściga – oparłem się dłońmi o blat za mną. -Dlaczego tego nie możesz zrozumieć ? Dlaczego nie możesz iść po te kilka rzeczy sama ?
-Rozumiem, ale nie przesadzaj. Każdy coś ma, ja też mam pracę i choć przychodzę wcześniej od ciebie do domu to i tak muszę nadrabiać wszystko wieczorami. Ja ? To ja mam chodzić z ciężkimi siatami z zakupami ?! Chyba zwariowałeś ! Nie będę dźwigać ziemniaków i wody jak głupia krowa ! Po to mamy samochód i bagażnik… - wkurzyła się.
Zaśmiałem się.
-Czyli rozumiem, że ty chcesz wozić swój tyłek samochodem, bo nie możesz iść na zwykłe zakupy, ale jak przyjdzie co do czego to pierwsza jesteś w galerii w sklepie z ciuchami, tak ?! – wybuchnąłem.
-Czy ty siebie słyszysz, co ty mówisz ?! Ty chyba nie myślisz już wcale !
-Ja ?! To chyba ty ! Cały czas żądasz czegoś ode mnie ! Sama nic w tym kierunku nie zrobisz ! Od pół roku czepiasz się mnie ! Wiem, że jestem winny, nie przeczę, przyznałem się do tego i pamiętam to, co zrobiłem, przeprosiłem i starałem się jakoś zadośćuczynić, ale ciebie to w ogóle nie interesuje, nie interesuje cię, że ja też mam jakieś uczucia i mnie to rani ! – teraz oparłem się o blat stołu. -Nie jest to ból porównywalny do tego, jaki ja ci wyrządziłem, ale boli, cholernie boli ! – popatrzyłem jej prosto w oczy. –Mam dość tego, że cały czas wyżywasz się na mnie ! Czuję jakby między nami już nic nie było ! Nie ma liny, która nas łączy, nie ma tej więzi... – pokiwałem przecząco głową.
-Ja tego nie robię specjalnie ! Przypominam ci o wszystkim, co powinieneś pamiętać i mówię, co robisz źle, byś uczył się na błędach ! Ja też mam tego dojść, bo nie da się z tobą wytrzymać ! I przestać cały czas bronić się tym, co zrobiłeś ! Nie chcę o tym pamiętać ! – w jej oczach pojawiły się łzy. –Weź coś zrób ze sobą, bo jesteś nie do wytrzymania !
Tego było już za wiele….Nie wytrzymałem, po prostu puściły mi nerwy. Popatrzyłem na nią, minąłem ją i wyszedłem, trzaskając drzwiami.
-Super ! Ty to zawsze potrafisz znaleźć wyjście z każdej sytuacji ! – usłyszałem za sobą.
Szybko wyszedłem za bramkę i udałem się przed siebie.
-Zawsze robisz wyjście smoka ! – Janna dalej nie ustępowała.
Później już nic nie słyszałem. 
~~~~~~~~~
Cześć :) Coś mało tych komentarzy :) Ktoś to czyta ? Zostawcie jakiś ślad, bo nie wiem czy dalej kontynuować :)